Epilog - Krakowska Szkoła Psychoterapii Psychoanalitycznej

 Kraków, ul. Śliska 16, lok. 2
Przejdź do treści
Clinical Klein
Epilog - ewolucja techniki kleinowskiej

Obecnie  psychoanalitycy kleinowscy mogą spoglądać wstecz na długą linię rozwoju  z wieloma fazami, w których różnego rodzaju pacjenci znajdowali się w  centrum badań: dzieci; pacjenci ze stanami depresyjnymi; pacjenci  schizofreniczni ze sfragmentowanymi umysłami; a ostatnio, pacjenci  borderline w impasie, do których trudno dotrzeć. Każda faza pobudzała  nowe sposoby myślenia teoretycznego, potem doskonalenie techniki, aż  wreszcie nowe problemy kliniczne zaczynały przesuwać się do centrum  klinicznego zainteresowania, by stworzyć następną fazę.
Do  pewnego stopnia psychoanalityków kleinowskich można by krytykować za  niespójność. Początkowo słynęli z głęboko wnikających interpretacji  bardzo wczesnych fantazji małego dziecka – heroicznych, przenikliwych i  wspaniale spekulatywnych. Teraz są rzecznikami drobiazgowej wrażliwości  na mikroskopijne, drobnoziarniste reakcje pacjenta na interpretacje. Aby  wyjaśnić poczynione postępy w praktyce klinicznej, oraz podkreślić  obecny styl, pokrótce streszczę trzy etapy rozwoju tej praktyki:

1. Obiekty małego dziecka.
Melanie  Klein miała słuszne powody do dumy ze swojej techniki zabawy z dziećmi.  Technika ta przyczyniła się do ustanowienia analizy dziecięcej oraz  niektórych z największych teoretycznych przełomów. W Rozdziale 4  widzieliśmy szczegółowo, jak Klein zastosowała freudowską interpretację  snów do zabawy dzieci. W tamtym czasie Klein była szczególnie  rygorystyczna w kwestii paradygmatu procesu podczas sesji: skojarzenia-interpretacja-reakcja.  Kliniczną siłą Klein była zdolność obserwacji tego procesu w bardzo  szczegółowy sposób; nadało to szczególny kliniczny akcent pismom  brytyjskich psychoanalityków, zwłaszcza tym, którzy byli bliscy Klein.
Dzieci  w ogólności, a zwłaszcza te w terapii psychoanalitycznej, pojmują swoje  doświadczenia (a zatem też swoją zabawę) w kategoriach części ciała,  które odkrywają i o które się niepokoją. Klein przyjęła używane przez  Abrahama pojęcie „częściowego obiektu”. Określało ono raczej funkcję niż  faktyczną, zidentyfikowaną osobę. Kiedy matka karmi swoje małe dziecko,  w umyśle dziecka zostaje ograniczona po prostu do karmiącej „matki” –  często określanej jako „pierś”. Innym obiektem byłaby inna wersja matki  jako odrębnej funkcji – na przykład matka „toaletowa”, do której małe  dziecko wyładowuje swoje trujące [obrzydliwe] doświadczenia i/lub złe  obiekty. Zatem świat małego dziecka jest pełen obiektów, które mają  pojedynczą funkcję, które – w obiektywnym sensie – są tylko częścią  całej osoby. Abraham odróżniał miłość do obiektu częściowego – miłość do  czegoś, co zapewnia dziecku pojedynczą satysfakcję – od miłości do  całego obiektu, w której małe dziecko może doświadczyć złożonych figur z  wieloma funkcjami, z których niektóre są dobre dla niego, a niektóre  złe. Taka mieszana „cała” figura stanowi centrum uwagi pozycji  depresyjnej, oraz tych mieszanych uczuć. Wtedy małe dziecko kocha  obiekt, cały obiekt dla niego samego, a nie tylko dla tego, co ten  obiekt dla niego robi.
W  rezultacie było szerokie zainteresowanie interpretowaniem nieświadomych  fantazji, które dotyczyły obiektów częściowych, takich jak „pierś” czy  „penis” – oraz z reguły ich funkcji. Ten rodzaj podejścia osiągnął swoją  kulminację w koncepcjach pozycji depresyjnej, w której części zaczynają  się łączyć i mieszać, a zinternalizowane obiekty są wchłaniane do ego  jako obiekty częściowe. Również w tej fazie Klein pozostawała stale w  stanie szoku związanego z tym, jak wiele destrukcyjności jest w  dzieciach, więc interpretacje opierały się na odsłonięciu negatywnych  impulsów, które generowały tak wielki lęk u dziecka. Jak widzieliśmy,  miało to niezwykły efekt w wielu przypadkach. Chociaż Klein nadal pisała  o swojej technice zabawy w 1955 roku, technika kleinowska miała wtedy  się już zmienić.

2. Proces psychotyczny   
Interpretacja  obiektów częściowych została trochę zmodyfikowana w latach 50. i 60. XX  wieku, gdy kleinowscy psychoanalitycy pracowali z pacjentami  schizofrenicznymi. Idąc śladem artykułu Klein (1946) na temat  mechanizmów schizoidalnych, nastąpiła nagła świadomość części selfu, z  którymi również można było wchodzić w relacje w różny sposób, jak  widzieliśmy w Rozdziałach 7 i 8. Na dodatek bardzo wzrosła świadomość  procesów, za pomocą których regulowany jest umysł małego dziecka,  zwłaszcza procesów destrukcyjnych. Uznano, że rozszczepienie i  identyfikacja projekcyjna to sposoby na organizację doświadczenia  pacjenta poprzez bezpośrednią zmianę struktury jego umysłu. Jednocześnie  prace Klein, a także Rosenfelda, Segal i Biona, pokazały, że podmiot  zdaje sobie sprawę z tych procesów (chociaż nieświadomie) i potrafi  przekazywać swoje związane z nimi niepokoje analitykowi, który może  przedstawiać pacjentowi interpretacje dotyczącego tego, co się z nim  dzieje. Rozwinięto bardzo daleko idące interpretacje zdolności pacjenta  do rozszczepienia i projektowania części selfu na obiekty, zarówno  wewnętrzne, jak i zewnętrzne, a pacjentom bezceremonialnie przedstawiano  ich impulsy destrukcyjne. Widoczne szaleństwo tych impulsów było  proporcjonalne do szaleństwa pacjentów. Intensywność tego złośliwego  procesu destrukcyjnego była tak zadziwiająca i niepokojąca jak agresja u  dzieci. Został on naświetlony w 1957 roku przez Klein w jej opisie  zawiści jako klarownego dalszego dowodu na pierwotną destrukcyjność.  Interpretacja tych form destrukcyjności, szczególnie zawiści,  doprowadziła kleinowskich psychoanalityków do przesadnie sztywnego  zwalczania pozornych oporów wobec analityka. Poczucie, że psychoanaliza  kleinowska jest wewnątrzanalitycznym sporem czy bitwą zaczęło stawać się  wtedy legendarne. Teraz to się jednak zmieniło, być może całkiem  radykalnie.

3. Przeciwprzeniesienie   
Nie  tylko sami terapeuci byli często zaszokowani śmiałą [ryzykowną] głębią  interpretacji obiektów częściowych i psychotycznych ataków na samego  siebie – jest możliwe, że również pacjenci byli tymi interpretacjami  wysoce zaniepokojeni. Ale być może bardziej niż cokolwiek innego  centralne znaczenie destrukcyjności w interpretacjach często budziło,  przynajmniej u nie-psychotycznych pacjentów (i u nie-kleinowskich  odbiorców artykułów) poczucie antagonistycznego podejścia między  analitykiem a pacjentem. W ostatnich latach nastąpiło duże  przekierowanie uwagi na antagonistów wewnątrz świata pacjenta. W każdym  razie najnowszy trend jest taki, by „rozmawiać z pacjentem, szczególnie  nie-psychotycznym pacjentem, mniej w kategoriach struktur anatomicznych  (pierś, penis), a bardziej w kategoriach funkcji psychologicznych”  (Spillius, 1988, s. 9).
Do  pewnego stopnia reprezentuje to powrót, przejście od pracy z pacjentami  psychotycznymi do dalszych badań z pacjentami nie-neurotycznymi,  zwłaszcza z osobowościami typu borderline. Stopniowe zrozumienie  [uznanie] wśród całej społeczności psychoanalitycznej, że analityk ma  życie emocjonalne z pacjentem, doprowadziło kleinistów do sformułowania  interakcji przeniesieniowo/przeciwprzeniesieniowej we własnych  kategoriach – a w szczególności w kategoriach relokacji między  jednostkami znaczących elementów swojej budowy umysłowej, czyli  identyfikacji projekcyjnej. Rozpoznanie bardziej łagodnych form  identyfikacji projekcyjnej doprowadziło do modyfikacji nacisku na  destrukcyjność, oraz próby formułowania zrównoważonych interpretacji,  kładących równy nacisk także na pełne miłości uczucia. W rzeczy samej  taka równowaga już dawno temu była zalecana w artykule Joan Riviere,  który był być może pierwszym kleinowskim tekstem na temat patologicznych  organizacji: „miłość do obiektu wewnętrznego trzeba znaleźć za  poczuciem winy” (Riviere, 1936b, s. 151). Miłość jest równie potężnym  źródłem fantazji co destrukcyjność.

Dziedzictwem  pracy z pacjentami psychotycznymi jest fascynacja procesami  zachodzącymi tu i teraz w umyśle pacjenta, sposobem w jaki rozwiązuje  się interakcję między miłością a nienawiścią, w jaki jednostka zmaga się  z tą interakcją. Stwierdzono, że problemem pacjenta psychotycznego nie  tyle są jego neurotyczne trudności i to, jak się przed nimi broni – jest  dużo gorzej: taki pacjent radzi sobie ze swoim neurotycznym problemem  niszcząc tę część swojego umysłu, która zawiera te doświadczenia i  mogłaby je sobie uświadomić. Te ataki są prowadzone na oczach analityka.  Chociaż kleinowscy psychoanalitycy – z kilkoma godnymi uwagi wyjątkami –  nie leczą już regularnie pacjentów psychotycznych, uwaga poświęcana  stanowi funkcji umysłowych (oraz integralności selfu) przetrwała wraz z  uwagą, jaką się poświęca treści tych funkcji. Innym dziedzictwem pracy z  pacjentami psychotycznymi jest studiowanie poznawania, myślenia i  uczenia się, a to zmieniło trochę postrzeganie procesu  psychoanalitycznego. Zamiast analityka, jako swego rodzaju karmiącej  piersi, weszła inna jego wersja: psychoanalityk jako rozumiejący obiekt,  zapewniający pewną formę prawdy, która działa jak pokarm dla umysłu,  potrzebny do mentalnego rozwoju.
Zalecenie  Biona, by porzucić pamięć i pragnienie (Bion, 1967), pochodzące z jego  doświadczeń w pracy z zaburzeniami myślenia u schizofreników, wywarło  potężny i długotrwały wpływ: oswobodziło kleinowskich psychoanalityków  od zbyt niewolniczego zwracania uwagi na pochodne przeszłości i ich  odgrywanie w teraźniejszości. To zrodziło napięcie między, z jednej  strony pracą z bezpośrednim procesem w tej chwili, a – z drugiej strony –  interpretowaniem rekapitulacji przeszłości w przeniesieniu. Różni  członkowie kleinowskiej grupy psychoanalityków przyjmują różne  stanowisko w tej kwestii.

Wróć do spisu treści