Clinical Klein
Spotkanie umysłów - Irma Brenman Pick
Przykład: Mężczyzna, który był wrażliwy.
Pan A, opisany przez Irmę Brenman Pick, przyjechał do Londynu po psychoanalizie za granicą:
Przyszedł na sesję kilka godzin po wypadku samochodowym, w którym na jego stojący samochód najechał inny pojazd; samochód został mocno zniszczony, a on sam miał duże szczęście, że nie został poważnie ranny. Wyraźnie był nadal w szoku, jednak nie mówił nic ani o szoku, ani o strachu. Zamiast tego wyjaśniał z przesadną starannością, co się wydarzyło, oraz jakie stosowne kroki podjął przed i po kolizji. Powiedział dalej, że przypadkiem niedługo po wypadku zadzwoniła do niego matka (która mieszka w tym samym kraju, co jego poprzedni analityk), a gdy powiedział jej o wypadku, odrzekła: „Nie zadzwoniłabym, gdybym wiedziała, że masz tak okropną wiadomość. Nie chcę nic o tym słyszeć”. Pacjent stwierdził, że dzięki poprzedniemu analitykowi wiedział, że musi zrozumieć, że jego matka nie potrafi zachowywać się inaczej i to zaakceptował.
Mamy tu przed sobą, tak jak miała psychoanalityczka, pacjenta, który wygląda na bardzo chętnego do współpracy i wie, jak sobie radzić z szokiem. Pacjent bardzo dobrze zdaje sobie sprawę z wpływu „złej wiadomości” na jego matkę, która nie chce tej wiadomości słyszeć oraz z tego, jak ważne dla jego matki i poprzedniego analityka jest jego „zrozumienie”.
Pacjent był jednak bardzo zły na tego drugiego kierowcę [sprawcę wypadku] i wojowniczo wyrażał swoją determinację, że będzie go ścigał, jeśli trzeba sądownie, i że sprawca będzie musiał zapłacić za wszystkie szkody.
Pomimo swojego zrozumienia, pacjent był też w stanie poczuć szybką, pieniacką urazę:
Sądzę, że bardzo żywo zakomunikował swoje przekonanie, że będzie musiał znosić samemu – albo wznieść się ponad – szok, strach i wściekłość, wywołane zarówno przez wypadek, jak i reakcję nań jego matki. Nie tylko uważał, że jego matka nie chce słuchać okropnych wiadomości, ale też, że analityczka nie chce słuchać okropnej wiadomości o tym, że istnieje matka/ analityczka, która go nie słucha, ani nie dzieli z nim bólu. Miał natomiast poczucie, że został nauczony „rozumieć” matkę lub słuchać analityczki z gniewnym, ukrytym przekonaniem, że matka/analityczka nie chce słuchać o jego udrękach.
Ochronna postawa pacjenta wobec jego matki jest tu dostatecznie wyraźna; i to dlatego on jest tak rozumiejący. Ale analityczka mówi nam również, że według pacjenta analityczka też nie chce słuchać złych wiadomości. Czy rozumiemy Brenman Pick w tym kroku? Rzecz w tym, że pacjent rozmawia tak spokojnie z analityczką, gdy w rzeczywistości bardzo cierpi, a to musi oznaczać, że według niego ona też nie mogłaby znieść udręczonego pacjenta. Można by powiedzieć, że w istocie pacjent nie wykorzystuje właściwie analityczki, aby dokonać na nią projekcji swojej udręki dotyczącej wypadku samochodowego. Uważa, że podobnie jak poprzedni analityk, również ta analityczka będzie domagać się raczej jego zrozumienia niż skarg. Ale nieświadomie jest tam też inna postawa:
Pacjent przystał na ten stan rzeczy, wziął się w garść, zrobił pokaz poprawnego zachowania, stał się tak zwaną „rozumiejącą” [„wyrozumiałą”] osobą. Udrękę znoszenia bólu zastąpił kompetencją w robieniu tego, co słuszne, ale daje nam znać, że nieświadomie będzie realizował swoje skargi do gorzkiego końca.
Ten pacjent rozszczepia swój obiekt: na analityczkę, którą musi rozumieć i chronić, oraz na analityczkę, którą nieświadomie będzie ciężko oskarżał:
Rozważmy teraz, co miało miejsce w tej sesji. Pacjent wywarł pewien wpływ będąc w swoim „kompetentnym” trybie radzenia sobie z uczuciami, ale zakomunikował też swoje pragnienie posiadania takiej analityczki/ matki, która przyjęłaby jego strach i wściekłość. Zintepretowałam tę tęsknotę za kimś, kto nie odłoży telefonu, tylko przyjmie i zrozumie to, jak się odczuwa taki niespodziewany wstrząs…
Zatem obecna psychoanalityczka faktycznie odczuła pewien wpływ ze strony pacjenta – dokonał on jednego rodzaju projekcji; to nie była projekcja jego szoku, tylko jego samotności. I analityczka może nam (teraz) powiedzieć, że prezentowanie przez niego swojej samotności poprzez stoickie „zrozumienie” rzeczywiście wpłynęło na jej macierzyńskie uczucia i wywołało współczucie:
…to zakłada przeniesienie, w którym na analityczkę nakłada się bardziej rozumiejącą [wyrozumiałą] figurę matki. Sądzę jednak, że to się łączy z pewną częścią analityczki, która może pragnąć „matkować” pacjentowi w takiej sytuacji.
Analityczka przyjęła nie tylko sytuację, w której syn czuł się całkowicie osamotniony, ale co ważniejsze, przyjęła też bardziej wrażliwy rodzaj „matki”, która potrafi odczuć osamotnienie pacjenta. I ta „dobra” matka połączyła się z jej własnymi uczuciami macierzyńskimi. Taka reakcja wydaje się całkiem naturalna, jednak Brenman Pick postrzegała swoją reakcję z pewną podejrzliwością:
Zostałam zwabiona do stanu, w którym albo mogłam podziwiać to rozsądne, kompetentne podejście, albo mogłam sprawiać wrażenie, że je potępiam. Złapałam się na tym, że czuję się lepsza i osądzam matkę, poprzedniego analityka i jego własną „kompetencję”.
Na podstawie swoich reakcji analityczka zauważyła, że pacjent odnalazł w niej pewien szczególny aspekt wewnętrznej matki, na który mógł projektować – aspekt, który potrafi odczuwać lepiej od innych. Brenman Pick zauważyła u siebie poczucie własnej wyższości: że potrafi matkować pacjentowi „lepiej” niż jego własna matka; lepiej też niż jego poprzedni psychoanalityk, który również zdawał się sugerować, że kompetencja jest tym, czego pacjentowi trzeba; a także lepiej niż wewnętrzna matka pacjenta, która wymaga od niego kompetencji. Brenman Pick zauważyła, że ochoczo wplątała się w rozszczepienie między nią samą, czyli całkowicie „dobrą” matką, a wszystkimi tymi „złymi” matkami:
Czy byłam stroną pozywającą je wszystkie do sądu?… Musiałam wtedy pokazać pacjentowi, że on uważa, iż prezentując mi tak okropny obraz swojej matki/ analityczki, skłonił mnie do przekonania, że jestem inna i lepsza od nich.
W końcu analityczka zdała sobie sprawę, że jej poczucie wyższości wiązało się ze skierowanym do niej przez pacjenta zaproszeniem, by została najlepszą ze wszystkich matek. W ten sposób analityczka dołączyła do pacjenta we wzorcu interakcji, który jemu – a także, na pewnym poziomie, jej – wydawał się doskonale sensowny. Problem w tym, że ten wzorzec interakcji przyczynia się jedynie do powtarzania oczekiwań pacjenta. A te oczekiwania, wynikające z zastosowania mechanizmów rozszczepienia w przeniesieniu, trzeba raczej zrozumieć niż powtarzać.
Brenman Pick uważała, że pacjent mógł aktywnie wspierać tę sytuację; że będzie miał pewną świadomość, co będzie czuła matka. On uważał, że jego własna matka nie chce słuchać złych wiadomości i zimno się od niego odcina, i najwyraźniej miał w tym rację. Jednak pacjent ma też koncepcję idealnej matki, której szuka w reakcjach psychoanalityczki. Brenman Pick zachęca do pytania: czy powinna reagować czy interpretować? Gdy reaguje na jego tęsknotę, żeby być wysłuchanym ze współczuciem, to jej zdaniem, wspólnie powtarzają jego wzorzec rozszczepienia. Co więcej, jest skłonna twierdzić, że to głęboko pogrzebane odegranie musi być wzorcem przeniesienia o charakterze nawykowym, i że ona bardziej przysłuży się pacjentowi, jeśli pomoże mu zrozumieć, że on może mieć wybór, czy nadal robić te projekcyjne manewry w umysłach innych osób, czy nie.
Właściwym zadaniem jest zatem uwzględnienie własnej reakcji w interpretacji. „Rzecz w tym, że musimy radzić sobie z uczuciami i poddawać je refleksji” (Brenman Pick, 1985, s. 41). Odpowiada to zaleceniu Heimann, by analityk „utrzymywał swoje uczucia, a nie wyładowywał ich tak jak pacjent” (Heimann, 1960, s. 152). Zarówno Money-Kyrle, jak i Brenman Pick sugerują, że psychoanalitycy (a zatem także sama psychoanaliza) nie są doskonali; popełniają błędy i mają mieszanki uczuć i motywów (pozycja depresyjna). Podobnie jak pacjent, mają swoje pragnienia: „żeby eliminować dyskomfort oraz komunikować i dzielić swoje doświadczenia; zwykłe ludzkie reakcje. Częściowo pacjent poszukuje odgrywającej reakcji, a częściowo analityk ma impuls, by odgrywać – a część tego znajdzie swój wyraz w interpretacji” (Brenman Pick, 1985, s. 36). O swoim wejściu w rolę matki Brenman Pick pisze tak: „Jeśli nie jesteśmy w stanie przyjąć i poddać refleksji takiej reakcji u siebie [np. pragnienia matkowania], to albo odgrywamy dogadzając pacjentowi faktycznym matkowaniem (to można robić werbalnie lub za pomocą innych współczujących gestów), albo możemy tak się przerazić zrobienia tego, że zastygamy i nie jesteśmy w stanie dosięgnąć pragnienia pacjenta, by mu matkowano” (Ibid., s. 38). Brenman Pick rozwinęła te momenty zablokowania [utknięcia], na które wskazywał Money-Kyrle, ze szczegółami dotyczącymi łączenia specyficznej części osobowości analityka (którą pacjent doskonale poznaje) z pewnym aspektem pacjenta.