Spowiedź to nie psychoterapia - Krakowska Szkoła Psychoterapii Psychoanalitycznej

 Kraków, ul. Śliska 16, lok. 2
Przejdź do treści
Tomasz Franc
Spowiedź to nie psychoterapia
2014

Trzeba jasno powiedzieć, że spowiedź nie jest psychoterapią i odwrotnie, pomoc terapeuty nie może zastąpić posługi spowiednika. Jednakże, by to zrozumieć warto zastanowić się jaką rolę mogą one odgrywać w życiu osoby  religijnej.
Wokół psychoterapii, w środowisku osób wierzących narosło bardzo dużo podejrzliwości, tę formę pomocy posądza się o to, że próbuje ingerować w sferę duchową człowieka. Niestety, także wśród terapeutów spowiedź często postrzegana jest jako magiczny rytuał mający za zdanie poradzić sobie, niejako automatycznie, z pojawiającym się poczuciem winy. Tymczasem zarówno sakrament pojednania, jak i praca terapeutyczna nad samym sobą mogą współistnieć z korzyścią dla spowiadającego się i pacjenta zarazem.

Inny cel
Spowiedź z samej swojej natury jest sakramentem, którego celem jest przywrócenie ładu wewnętrznego w sferze zachowań i myśli spowiadającego się i odniesienie jego życia do kontekstu duchowego, to znaczy, w tym wypadku do pojednania z Bogiem i wspólnotą Kościoła, reprezentowaną przez spowiednika.
Można powiedzieć, że sakrament pokuty działa wielowymiarowo. W pionie, skierowany ku Bogu i w poziomie, ku drugiemu człowiekowi. Dla odmiany, celem terapii jest poszerzanie i pogłębienie wewnętrznej siły “ja” pacjenta, który w ten sposób może podejmować coraz bardziej samodzielne i odpowiedzialne decyzje co do swojego życia, bez kontekstu odwoływania się do autorytetu duchowego.
Oczywiście, w terapii nie oznacza to pozbycia się jakichkolwiek norm, ale uzdalnia pacjenta do poddawania ich weryfikacji, a gdy trzeba krytyce. Spowiedź dotyka przestrzeni intymnych wydarzeń z życia człowieka, niepowodzeń i błędów, zwanych grzechami, które poddawane są ocenie i odnoszone do norm oraz wartości absolutnych.
Spowiadający się korzysta z mądrości wspólnoty, jaką jest Kościół, z którą się utożsamia i której zasady życia pragnie wypełniać. Stąd spowiedź jest praktyką indywidualną, ale przeżywaną w odniesieniu do wspólnoty.

Inna droga
Motorem zmian dokonywanych w spowiedzi i w terapii są osobiste decyzje. Siła do ich realizacji czerpana jest z motywacji zakorzenionej w konkretnym cierpieniu. Chroni to spowiedź od bycia pustym, nic nie znaczącym rytuałem, a terapię od stania się egocentrycznym procesem, nakierowanym  tylko na własne samodoskonalenie.
Człowiek cierpiący, to ten, który potrzebuje lekarstwa i lekarza. W obydwu analizowanych rzeczywistościach zmiana dokonuje się dzięki słowom. W przypadku spowiedzi, dla osoby wierzącej, tym ostatecznym słowem, które słyszy, pomijając osobisty wkład spowiednika, jest słowo pojednania, które w sakramencie ma wymiar boski.
W terapii, słowa które leczą odnoszą się do wewnętrznych struktur osobowości pacjenta, zbudowanych wokół wczesnodziecięcych wspomnień i relacji. Terapeuta jest tym, który towarzyszy pacjentowi, przyjmuje go, ale jednocześnie odnosi to, co usłyszy z powrotem do życia samego pacjenta. Tym samym, można powiedzieć, że w przeciwieństwie do sakramentu opierającego swoją skuteczność w znacznej mierze na działaniu łaski Bożej, nie umniejszając wartości jednego z warunków dobrej spowiedzi, jakim jest mocne postanowienie poprawy, terapia jest pewnego rodzaju “samoleczeniem”.

Kiedy razem, kiedy osobno
Podkreślenie różnic pomiędzy psychoterapią a spowiedzią, nie ma charakteru wykluczającego jedno czy drugie, można raczej mówić o pewnego rodzaju współpracy.
Czasem obecność psychoterapii, zgodnie z maksymą „w zdrowym ciele, zdrowy duch”, jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju duchowego.
Oczywiście nie można w tym artykule stworzyć wyczerpującej listy takich sytuacji, niemniej warto zwrócić uwagę na te, które wydają się najczęstsze.
Otóż zdarza się, że pomimo podejmowanych wysiłków poprawy, człowiek popełnia te same grzechy. Jeżeli zaczyna to nabierać charakteru wewnętrznego przymusu, staje się uzależnieniem, to sama łaska sakramentu może okazać się niewystarczająca w tym, żeby wydobyć go z przymusu powtarzania.
Częstą sytuacją jest też pojawiająca się nadwrażliwość sumienia, związana z doświadczeniem skrupułów, roztrząsaniem nawet najdrobniejszych, nieistotnych z punktu widzenia życia duchowego szczegółów. W języku psychoterapii takie chorobliwe uwrażliwienie nazywa się zaburzeniem obsesyjno kompulsywnym, w leczeniu którego niezbędne może być nawet stosowanie farmakoterapii.
Psychoterapia, oprócz pomocy w leczeniu zaburzeń, może spełnić jeszcze jedną pożyteczną rolę w rozwijaniu życia wewnętrznego osoby wierzącej. Nawet jeśli penitent nie boryka się z większymi problemami natury emocjonalno psychicznej, może w procesie psychoterapii, doświadczając korektywnego związku terapeutycznego, przepracować swoją zdolność do tworzenia głębokiej i satysfakcjonującej więzi, a także pracując nad historią swojego życia, odnowić wewnętrzny obraz rodziców. Tak podjęte wysiłki mogą mieć pozytywny wpływ na wewnętrzne, duchowe przeżycia wierzącego pacjenta, który w twórczy sposób może zadać sobie pytania: jaką rolę w  jego życiu pełni Bóg i jaki wpływ na kształtowanie się obrazu Boga, miało jego wychowanie, więź z rodzicami, a szczególnie z ojcem.

Istotny szacunek
By można było mówić o współpracy pomiędzy spowiedzią a terapią istotne jest zachowanie wzajemnego szacunku polegającego na uznaniu swoich specyficznych wartości i granic.
Z jednej strony spowiadający się, a także spowiednik może w bardzo niezdrowy sposób “zamadlać” problem, lub w przypadku tego drugiego, kreować się na wszechmocnego i wszechwiedzącego decydenta w sprawach boskich i ludzkich. Takie postępowanie prowadzi nie tylko do braku osobistego rozwoju człowieka, ale wręcz do pogłębiania jego wewnątrzpsychicznych problemów. Spowiedź staje się wtedy nie sakramentem nawrócenia, ale utrwalenia patologii pod płaszczykiem sakralności.
Z drugiej strony, nie bez winy pozostają tacy terapeuci, którzy redukują przestrzeń ludzkiego funkcjonowania tylko do wymiaru psychiki i emocji, a gdy ich pacjent wnosi tematy duchowe, nie dość, że nie stać ich na uznanie swojej niekompetencji w tym obszarze i odesłanie do duchownego, to wręcz dyskredytują i ośmieszają ten wymiar ludzkiego funkcjonowania, uznając go za przejaw infantylności swojego pacjenta.

Wspólny cel
Pisząc powyżej o różnych celach, właściwych terapii i spowiedzi, paradoksalnie nie można zaprzeczyć, że istnieje jeden ich wspólny cel. Wyraża się on w znaczeniu terminu „psychoterapia”. Słowo to, tłumaczone z języka greckiego oznacza: „leczenie duszy”. Choć pojęcie „dusza” inaczej będzie rozumiane przez teologa, inaczej przez  psychoterapeutę, to jednak dotyczy tego samego człowieka, dla którego szczęścia, wewnętrznej integracji i dobra czerpanego z relacjach międzyludzkich, spowiednik i psychoterapeuta powinni ze sobą  współpracować.

Artykuł ukazał się wcześniej na portalu Stacja7.pl https://stacja7.pl/wiara/spowiedz-to-nie-psychoterapia-2/
Wróć do spisu treści